czwartek, 25 lipca 2019

Zwiedzamy Lwów: dzień 2 (Opera, Kopiec Unii, podwórko zagubionych zabawek i inne)

Witajcie w części drugiej wpisów o Lwowie. Dzisiaj zapraszam Was do kontynuacji czytania mojej opowieści o tym mieście. Część pierwszą znajdziecie TUTAJ. Zapraszam do lektury :)
---------------------------------------------------------------------------------------------

Następnego dnia rano wyruszamy spacerem na najbliższy przystanek autobusowy, żeby dostać się pod Operę Lwowską. Niestety na przystanku brak jakiegokolwiek rozkładu jazdy, z mieszkańcami trudno się dogadać, a tramwaje jeżdżą według tras innych niż przeczytałyśmy w internecie. Ostatecznie podejmujemy decyzję o przejściu pieszo, co zajmuje nam trochę czasu. Robimy kilka zdjęć pod gmachem opery. 

Gmach Opery Lwowskiej (Львівський національний академічний) jest swego rodzaju wizytówką miasta. Zbudowany został w z wykorzystaniem form i szczegółów architektury barokowej i renesansowej. Jest to jedno z miejsc, gdzie spotkamy największą liczbę turystów. Często nazywana jest także Teatrem Wielkim.

Pod Operą Lwowską
Mając banknot 20UAH ciężko by było nie skorzystać z okazji zrobienia takiego zdjęcia ;)


Decydujemy się na zwiedzanie opery. Po wejściu do środka okazuje się, że wejście na główną salę jest niedostępne dla zwiedzających do chyba 5 sierpnia z powodu trwających tam prac. Mimo tego postanowiłyśmy wejść do tego obiektu. Bilety były dosyć drogie jak na samo zwiedzanie. W czasie wakacji nie ma przedstawień. O tym, że Lwów wcale nie jest taki tani opowiem już niedługo w podsumowaniu wyjazdu.

Rozpoczynamy zwiedzanie od białych marmurowych schodów. Z tego miejsca widzimy szklany sufit opery, a także obrazy symbolizujące różne zawody, w tym muzyków, stare i nowe instrumenty muzyczne. Możemy podziwiać także obraz ukazujący ukraińską śpiewaczkę operową Sołomiję Kruszelnytską. Robimy zdjęcia i idziemy na klatkę schodową skąd jest świetny widok na lobby. 

Lobby w Operze Lwowskiej

Kolejny przystanek to sala lustrzana, nazywana tak z powodu luster, które są elementem wystroju i sposobem na powiększenie pomieszczenia. Oglądamy wspaniałe żyrandole, rzeźby i ilustracje widniejące na suficie. Wnętrze robi na nas ogromne wrażenie.

Sala lustrzana

Idziemy po schodach na górę z nadzieją, że uda nam się zobaczyć choć fragment głównej sali. Faktycznie widzimy część sali, ale głównie w oczy rzucała się ogromna konstrukcja nad widownią. Byłyśmy trochę zawiedzione, ale z drugiej strony to jeden z powodów, żeby jeszcze kiedyś tutaj przyjechać i zobaczyć salę dla widzów.

Następnie idziemy w kierunku rynku, na ulicę Krakowską, żeby zobaczyć jedną z lwowskich cerkwi. Po drodze mijamy targ staroci oraz bazarek z różnymi pamiątkami, gdzie zatrzymujemy się na kilka chwil. Targ wygląda podobnie do tego w Krakowie, tylko, że jest dużo mniejszy. Znaleźć tam można m.in. stare aparaty, pocztówki, srebrne łyżeczki, kubki.

Targ staroci we Lwowie

Docieramy do Cerkwi Przemienienia Pańskiego (Преображенська церква), którą chciałyśmy zobaczyć w tym dniu. Z zewnątrz nie robi ona wrażenia, za to wnętrze ma niezwykle bogate. Pierwsze co dostrzegam to przepiękny ikonostas pośrodku świątyni. Wszędzie złoto i kolory. Cerkiew powstała dopiero w 1906r. na miejscu jednego z kościołów rzymskokatolickich, który uległ zniszczeniu w wyniku pożaru. To miejsce jest zdecydowanie warte odwiedzenia. Według mnie jedna z piękniejszych świątyń we Lwowie.

Cerkiew Przemienienia Pańskiego we Lwowie z zewnątrz
Wnętrze Cerkwi Przemienienia Pańskiego

W okolicy cerkwi znajduje się Katedra Ormiańska (Вірменський кафедральний собор Успіння Пресвятої Богородиці), do której postanawiamy zajrzeć. Z zewnątrz prezentuje się dosyć niedbale, nie zachęca do wejścia. Jest to jeden z najstarszych i najcenniejszych zabytkowych kościołów miasta. Został on ufundowany przez naród Ormian w XIVw. W środku nie można robić zdjęć, jednak nie wiem na ile jest to egzekwowane. Mi udało się zrobić kilka. We wnętrzu wyraźnie widać motywy ornamentalne. Ściany zdobią malowidła w stylu bizantyńskim .

Wnętrze Katedry Ormiańskiej
Kolorowa ścianka, którą mijamy pod drodze. Znajduje się obok jednego ze sklepów ze słodyczami

Robimy krótki odpoczynek na rynku, jemy drugie śniadanie i po dokładnym obejrzeniu mapy idziemy w kierunku podwórka zagubionych zabawek. Jest to miejsce rzadko odwiedzane przez turystów i znajduje się poza ścisłym centrum, w okolicach Wzgórza Zamkowego. Jak sama nazwa wskazuje jest to podwórko przy Starym Rynku, gdzie znajduje się kilkadziesiąt starych, używanych i zapomnianych zabawek, które mogliśmy widzieć np. na filmach z lat 90. lub po prostu je posiadać. Jako osoba sentymentalna uważam, że jest to świetna inicjatywa, która pozwala podróżnikom na taki powrót do przeszłości. Jest to miejsce fascynujące, a zarazem trochę przerażające, nie umiem tego wytłumaczyć. Miejsce godne polecenia, niepowtarzalne i poza utartym turystycznym szlakiem.

Podwórko zagubionych zabawek

"Są miejsca, rzeczy, ludzie, daty, które znaczą coś więcej."

Nieopodal podwórka znajduje się najwyższy punkt widokowy na miasto: Kopiec Unii Lubelskiej (412 m n.p.m). Został usypany z okazji 300-lecia unii lubelskiej, znajduje się on na wzgórzu, na którym wcześniej stał Wysoki Zamek. Kopiec usypano z kamieni pochodzących z ruin zamku. Wejście na niego jest bezpłatne. Pokonujemy najpierw schody, a później ścieżkę, która prowadzi na kopiec. Po drodze mijamy sprzedawców pamiątek, budki z jedzeniem/piciem, a także rysownika portretów.

Widoki roztaczające się z kopca na Lwów i okolice są przepiękne. Starówka jest trochę mniej widoczna ze względu na zasłaniające ją drzewa. Pogoda dopisuje, więc robimy wiele zdjęć i cieszymy oczy panoramą. Z punktu widokowego dostrzegamy miejsca, które już odwiedziłyśmy jak np. Katedrę św. Jura czy takie, których nie widziałyśmy z bliska.

Niewielkie pozostałości po dawnym zamku, które mijamy po drodze
Maszt telewizyjny
Widok na centrum Lwowa
Panorama widziana z Kopca Unii Lubelskiej
Jak ja uwielbiam takie punkty widokowe :)
Drzewo na szlaku

Schodzimy do miasta inną trasą niż poprzednio wchodziłyśmy. Po drodze mijamy liczne zabytki jak np. Baszta Prochowa czy Cerkiew Uspieńska oraz klimatyczne uliczki.

Na pierwszym planie: Baszta Prochowa, w tle wieża Cerkwi Uspieńskiej i Katedra Dominikańska
Kolejka wożąca turystów po Lwowie
Jedna z klimatycznych uliczek miasta

Muszę przyznać, że Lwów ma swój specyficzny klimat, którego nie mają inne miasta, choćby dla niego warto tu przyjechać. Nawet nam udało się kilka razy błądzić wśród lwowskich uliczek, co pozwoliło nam jeszcze bardziej cieszyć się tą cudowną atmosferą.

Po kilku kilometrach, które zrobiłyśmy tego dnia, idziemy do kawiarni o nazwie "Poczta", która była polecana przez wielu blogerów. Jest to lokal urządzony w stylu dawnej poczty. Na ścianach wiszą pocztówki w ramach, przedstawiające zabytki Lwowa dawniej, napisy na nich były w języku polskim. Zamawiamy kawę, herbatę, coś słodkiego i cieszymy się obecną chwilą. Kolekcjonerzy pocztówek nie mogą przejść obok tego lokalu obojętnie :)

Kawiarnia "Poczta"
Wnętrze "Poczty"

Spacerujemy po rynku oglądając zabytki, a także wstępując do licznych sklepików z pamiątkami i rękodziełem, których we Lwowie jest bardzo dużo. Niestety ceny też nie są wbrew pozorom niskie (wszystkie informacje o aktualnych cenach znajdą się w poście podsumowującym na blogu). Wymieniamy jeszcze trochę waluty w pobliskim kantorze.

Mim na lwowskim rynku

Kolejna atrakcja to "Gazowa Lampa". Jest to restauracja znajdująca się przy ulicy Wirmeńskiej. Przed lokalem stoi pomnik Ignacego Łukasiewicza i Jana Zeha, którzy pracując we Lwowie w wyniku doświadczenia wynaleźli destylat naftowy, który świecił w lampach. Wnętrze restauracji, która znajduje się na 3 piętrach, bogate jest w różnego rodzaju lampy naftowe co tworzy specyficzny klimat. Zajmujemy miejsca przy stoliku i zamawiamy "eksperyment chemiczny" w postaci różnego rodzaju nalewek podawanych w próbówkach! Bardzo ciekawe doświadczenie, a otrzymanie rachunku pierwszy raz było zaskakujące i to nie ze względu na ceny :) :D Sami zobaczycie.

Pomnik Jana Zeha przed restauracją "Gazowa Lampa"
I. Łukasiewicz wyglądający z okna lwowskiej kamienicy
Wnętrze "Gazowej Lampy"
Nasze zamówienie

Pod koniec dnia zmęczenie dało nam się we znaki. Po dłuższym czasie spędzonym w restauracji idziemy pod gmach Opery Lwowskiej, żeby zobaczyć jak wygląda nocą. Jest jeszcze jasno więc czekamy przez kilka chwil. Robimy zdjęcia i wracamy na mieszkanie mijając podświetlone budynki miasta.

Opera Lwowska wieczorową porą
Podświetlony fragment Kościoła Bernardynów św. Andrzeja

Po powrocie na mieszkanie robimy kolację i zbieramy siły na kolejny dzień zwiedzania.

To tyle na dzisiaj. Już w następnym tygodniu kolejna część relacji ze Lwowa. Zapraszam do czytania.



Do zobaczenia w kolejnym wpisie, Ola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz