środa, 7 sierpnia 2019

Zwiedzamy Lwów: dzień 4 (Kościół Bernardynów, Kaplica Boimów, Apteka Mikolascha, Pałac Potockich i powrót)

Cześć!
Dzisiaj na blogu relacja z już ostatniego dnia naszej wycieczki do Lwowa. Jeśli jeszcze nie znudziły Wam się zdjęcia i historia tego miasta to zapraszam serdecznie do części 4. 
Pozostałe części tutaj: cz.1 , cz.2 , cz.3.
--------------------------------------------------------------------------------------------

Wycieczka do Lwowa dzień czwarty, czyli dzień powrotu. Z samego rana pakujemy plecaki i wyruszamy do centrum. Pierwszy obiekt, który chcemy zobaczyć tego dnia to Kaplica Boimów. Docieramy pod nią już po godzinie otwarcia, ale na miejscu okazuje się być zamknięta. Nie było też żadnej informacji. Po odwiedzeniu informacji turystycznej i pytaniu się różnych osób powoli tracimy nadzieję na wejście do środka. W końcu jednak przychodzi Pani, która otwiera kaplicę, kupujemy bilety i wchodzimy do środka.

Kaplica rodziny Boimów ( Каплиця Боїмів), sąsiadująca z Bazyliką Archikatedralną, jest jednym z najbardziej imponujących budynków w historycznym centrum Lwowa. Niepowtarzalny kamienny wystrój i dzieła sztuki zdobiące kaplicę stały się prawdziwym arcydziełem architektury. Kaplica kiedyś należała do lwowskiej rodziny kupieckiej Boimów.

Fasada Kaplicy Boimów
Krasnal Życzliwek, który stoi obok Kaplicy Boimów, przybył tutaj prosto z Wrocławia :D


Jeżeli chodzi o wnętrze, to mamy tam jedno niewielkie pomieszczenie, które jest bogate w elementy dekoracyjne. Wszystkie ściany pokryte są rzeźbiarskimi obrazami i sztukateriami. Dekoracje zdobiące kopułę tworzą iluzję dodatkowej głębi i przestrzeni. Osobliwym szczegółem wnętrza jest wyrzeźbiony obraz Ostatniej Wieczerzy, umieszczony w obszarze ołtarza.

Kopuła Kaplicy rodziny Boimów
Ołtarz w Kaplicy Boimów, na którym możemy zobaczyć sceny z życia Chrystusa

Kaplica Boimów jest to niewielki obiekt, na którego zwiedzanie wystarczy poświęcić około 10 minut. Jednak za niewielkie pieniądze można zobaczyć na własne oczy bardzo piękne pod względem architektonicznym wnętrze. Jeżeli będziecie na Rynku we Lwowie to koniecznie tam zajrzyjcie. Tylko niecałe 100 metrów od Ratusza.

Następnie swoje kroki kierujemy w stronę Kościoła Bernardynów św. Andrzeja (Бернардинський костел святого Андрія Первозванного). Został zbudowany w XVII w.  Do kościoła przylegają budynki poklasztorne. Wnętrze świątyni jest bardzo bogato zdobione przez barokowe dekoracje. Warto zwrócić też uwagę na freski, które ozdabiają sklepienie nawy głównej. 

Barokowe wnętrze Kościoła Bernardynów św. Andrzeja we Lwowie

Wychodzimy z kościoła i idziemy do sklepu "Roshen", znajdującego się na ulicy Valovej. Jeśli chodzi o produkcję słodyczy na Ukrainie to fabryka "Roshen" zajmuje pierwsze miejsce w kraju.  Jej właścicielem jest Petro Poroszenko- były prezydent Ukrainy. Niektóre wyroby tej marki możemy kupić w Polsce, a w pozostałe najlepiej zaopatrzyć się u naszych sąsiadów. Ceny jednak są niewiele niższe.

Jedna z kolorowych dekoracji pod sklepem "Roshen" na ulicy Valovej

Po zakupach wstępujemy na chwilę do centrum handlowego "Roksolana". Według informacji z innych blogów powinien być tam hipermarket. Po przyjściu na miejsce okazało się, że nie ma żadnego sklepu spożywczego, nie mówiąc już o wielkim markecie. Są tam za to drogie sklepy znanych marek. Na zakupy w nich stać tylko nielicznych mieszkańców i bogatych turystów.

Niespiesznie idziemy Placem Sobornym, następnie Placem Mickiewicza, przy którym stoi Kolumna Adama Mickiewicza- polskiego poety, wieszcza narodowego. Robimy zdjęcia i kierujemy się w stronę jednej z najpiękniejszych lwowskich kawiarni- "Apteki Mikolascha". Bardzo zachwalany lokal przez licznych odwiedzających. Chciałyśmy na własne oczy przekonać się czy jest tam tak pięknie.

Pomnik A.Mickiewicza we Lwowie

Nazwa kawiarni "Apteka Mikolascha" jest dosyć nietypowa. Skąd taka nazwa? Dawniej w lokalu była apteka założona przez Piotra Mikolascha. Nazwał ją wtedy "Pod Złotą Gwiazdą". W tym miejscu pracowali Jan Zeh i Ignacy Łukasiewicz. To właśnie tutaj I.Łukasiewicz przeprowadził pierwszą na świecie rafinację ropy naftowej, co stało się początkiem przemysłu naftowego. Pierwsze na świecie lampy naftowe oświetliły pomieszczenie Apteki Mikolascha. Stąd pomysł na kawiarnię wystylizowaną w klimacie dawnej apteki. Znajdziemy tutaj w gablotach różnego rodzaju buteleczki z nazwami związków chemicznych. Ceny nie są niskie, ale dla samego wnętrza warto wypić tutaj chociażby kawę. Samo miejsce mnie zachwyciło, czułam się tam jakbym się przeniosła do jakiejś innej epoki. Bardzo polecam to miejsce. Jest jeszcze ładniejsze niż na zdjęciach.

Wnętrze "Apteki Mikolascha"
Dekoracyjna komoda w lokalu

Ostatnim obiektem, który odwiedzamy tego dnia jest Pałac Potockich. Zanim do niego dotrzemy, mijamy po drodze kilka urokliwych witryn sklepowych przystrojonych barwnymi kwiatami. Uliczki Lwowa mają niepowtarzalny charakter i dlatego warto przejść się nimi pieszo, żeby chłonąć tę cudowną atmosferę. Sam neorenesansowy budynek Pałacu Potockich wygląda bardzo ładnie, ale nie robi na nas większego wrażenia. W budynku znajduje się Lwowska Galeria Sztuki, dla miłośników malarstwa. My rezygnujemy z tej atrakcji. Spacerujemy dookoła obiektu. Schody z tyłu pałacu są w remoncie, więc zdjęcia też nie są takie jakie oczekujemy. Nieopodal znajduje się niewielki park miniatur, gdzie każdy może wejść i zrobić sobie zdjęcia. W miniaturze zobaczymy zamki i budowle obronne starożytnej Ukrainy. Wygląda na trochę zaniedbany, miejsce nie jest ogrodzone, trochę zarośnięte trawą i chwastami.

Witryna drogerii kosmetycznej
Fasada Pałacu Potockich
Napis #lovelviv, to fajne miejsce na pamiątkowe zdjęcie
Zamek w Ostrogu w miniaturze
Pałac Potockich we Lwowie
Figury znajdujące się przy pobliskim Muzeum Książki
  
Po drodze na przystanek tramwajowy wstępujemy jeszcze do jednego ze sklepów spożywczych, żeby dokupić pozostałe słodycze i kawę lwowską. Nie miałyśmy już czasu na szukanie marketu. Docieramy na przystanek i znowu to samo. Brak aktualnego rozkładu jazdy, numery tramwajów też chyba pozmieniane. Łamanym rosyjskim mama zapytała się jakiejś Pani o dojazd do dworca, która na szczęście potrafiła nam pomóc. 

Na dworzec kolejowy docieramy ponad pół godziny przed czasem. Bilety na przejazd kupiłyśmy już  w Polsce, więc omijają nas gigantyczne kolejki do kas. Bez problemu znajdujemy peron, przy którym stoi nasz pociąg. Konduktorka zabiera nam bilety, sprawdza czy mamy paszporty i zajmujemy miejsca. Niestety siedzimy w wagonach sypialnych, niezbyt wygodnie, na szczęście podróż trwa krótko.


Nasz pociąg powrotny do Polski

Kontrola paszportowa i celna przebiegają dosyć sprawnie. Podróżujemy tylko z dwoma plecakami, więc nikt nawet nie zawraca sobie głowy sprawdzaniem ich. Po niespełna 3 godzinach docieramy do Przemyśla, skąd mamy kolejną przesiadkę do Łańcuta. Z lekkim opóźnieniem przyjeżdżamy na miejsce. Tak kończą się cztery dni we Lwowie. 

Chociaż po tej wycieczce miałam mieszane uczucia, jeśli chodzi o Lwów. Były miejsca, które mi się podobały bardzo, średnio i wcale. Teraz po miesiącu czasu, sądzę że nie mogłyśmy podjąć lepszej decyzji o odwiedzeniu tego miasta. Jeżeli chcecie poczuć atmosferę Lwowa to koniecznie pojedźcie tam na własną rękę.

Już w kolejnym tygodniu wpis o tym, na co wielu z Was czeka najbardziej: ceny, informacje praktyczne, co kupiłam i podsumowanie wyjazdu. Zapraszam do obserwowania mojego konta na instagramie (klik). Informuję tam na bieżąco o nowych postach na blogu.


Pozdrawiam, Ola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz